Dziewczęta z tamtych lat…

Powstanie Warszawskie zaczęło się 1 sierpnia 1944, a skończyło się po 63 dniach…

Brały w nim udział także kobiety. Niektóre z nich były jeszcze dziewczynkami, ledwie co dorastającymi nastolatkami…

Mieszkam na parterze kamieniczki przy placu Szembeka w Warszawie. Z okna widzę fontanny i lampiony, które wieczorem zachwycają feerią kolorów… Dzieci mają tam doskonały teren do jeżdżenia na rowerkach, rolkach, przebiegają między tryskającą wodą z fontann, a młode dziewczęta przekrzykują się, śmieją, ganiają nawzajem, ciągle coś sprawdzają w komórkach… Patrząc na nie zastanawiam się jak by teraz wyglądała sprawa poświęcenia swojego życia dla walki z okupantem gdyby taki wtargnął zbrojnie na nasze terytorium?

Bo kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie ich wówczas rówieśniczki nie miały chwili zwątpienia…Ale także już znacznie wcześniej, na tyle na ile pozwalał im wiek, włączyły się w walkę z okupantem… Kobiety stanowiły około 10% stanów osobowych Armii Krajowej. Organizowały służbę łączności opierającą się na łączniczkach i kurierkach, zajmowały się kolportażem prasy i wydawnictw AK, tworzyły Kobiece Patrole Minerskie, które m.in. uczestniczyły w akcji „Wieniec” – wysadzenia torów kolejowych wokół Warszawy, były sanitariuszkami obsługującymi oddziały i punkty sanitarne dla rannych, organizowały odzież i żywność dla powstańców…

Cena jaką za to zapłaciły wynosiła 5 tysięcy poległych, ponad 2 tysiące trafiło do niewoli niemieckiej, o rannych i o przeżyciach, których ciężar dźwiga się do tej pory nie mówiąc…

Na jednym ze spotkań organizowanych przez Fundację Cultura Memoriae w ramach projektu „dla Kombatanta” współfinansowanego przez m. st. Warszawa opowiedziały o tych dniach:

Zofia Gordon – reprezentująca Środowisko „Ruczaj” Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Warszawa /w skrócie ŚZŻAK/ – brała udział w w zgrupowaniu, które walczyło w Śródmieściu o Małą Pastę, obecnie na ulicy Pięknej. Zginęło tam sporo walczących. Była sanitariuszką, a kiedy i sanitariuszki dostały rozkaz dostarczania benzyny na barykady natychmiast przystąpiły do akcji. Jako sanitariuszka szpitala przy Mokotowskiej do tej pory ma łzy w oczach kiedy wspomina chłopca, może lat 10, leżącego na ulicy z rozpłataną piersią. Żył jeszcze, ale na pomoc lekarską było już za późno. Umierając zdołał poprosić jeszcze aby przekazać Jego mamie, że walczył jak żołnierz. Niestety, matki chłopca mimo usilnych starań, nie udało się nigdy odnaleźć…

Anna Reszuto – Przewodnicząca Środowiska Weteranów ŚZŻAK – wywodzi się z Harcerstwa Szarych Szeregów. Kiedy wybuchała wojna miała 9 lat. Nie mogła wybaczyć Mamie, że wywiozła ją dla bezpieczeństwa do majątku za Warszawę i przez to nie brała udziału w Powstaniu Warszawskim. Ale za to już wcześniej mając starszego brata pełniła wraz z nim i Jego koleżankami służbę na Dworcu Głównym jako goniec, gotowała obiady i wydawała je uchodźcom…Brała udział w przeszkoleniach, nawet z bronią w ręku…Ale troska matki wypływała m.in. stąd iż i ojciec i ona sama brała czynny udział w walce z okupantem, organizowała łączność. Była oficerem zatwierdzonym przez Piłsudskiego, w domu przebywali znaczący ludzie m.in. płk. Leopold Okulicki, który bardzo lubił … grać w brydża, Jurek Zapadko „Mirski – ostatni dowódca batalionu „Parasol”. Mama pisała wiersze, po wojnie spędziła w więzieniu za swoją działalność 10 lat…

Maria Protasiuk – Przewodnicząca Środowiska „Garłuch” – kiedy wybuchała wojna miała 10 lat. 1 września wybierała się do szkoły, ale kiedy o 6 rano zawyły syreny i padły pierwsze bomby nauka „poszła w kąt”. Cała rodzina czyli rodzice, trzej starsi bracia i jeden młodszy mieszkali niedaleko Okęcia, a więc to tutaj skierował okupant przede wszystkim bombardowania… Pochodziła z bardzo patriotycznej rodziny – skoro zatem nauka w szkole okupacyjnej stała się bardzo ograniczona m.in. bez geografii, historii, rodzice organizowali swoim dzieciom wieczorki patriotyczne czytając polskie książki przy zasłoniętych dla bezpieczeństwa oknach. Trzej starsi bracia, ale w sumie też jeszcze chłopcy przystąpili do działalności podziemnej. W domu kolportowano prasę, biuletyn informacyjny, którą ich mała siostra roznosiła. Przed Powstaniem Warszawskim w domu w dwóch pokojach pod łóżkami powstał magazyn broni…Niestety, dzielnych chłopców zadenuncjował kolega ze wspólnej działalności – „Kazimierz”. Uwięzieni i torturowani w potworny sposób nie wydali nikogo. 9 kwietnia 1944 roku wszyscy trzej zostali w lesie rozstrzelani…Natomiast „Kazimierz” miał się dobrze. Chodził po wojnie z opaską ORMO, pracował na lotnisku… (Maria Protaziuk zmarła 8 marca 2018 r.).

Krystyna Zając – przedstawicielka Rodziny Ravensbruck – 2 sierpnia zgłosiła się do sztabu powstańczego jako ochotnik. Zbierała żywność dla powstańców. Wspomina iż ludność była tak dobra, ludzie dawali co tylko mogli. Uważa, że takiej solidarności ludzkiej nigdy już więcej nie było nawet w … „Solidarności”. Bardzo pomagało w dramatycznych momentach… poczucie humoru. Po wybuchu bomby kiedy cała była osmolona na twarzy, a sukienka w strzępach z oderwanym rękawem kolega jakby nigdy nic z wyrzutem zapytał; „Jak ty wyglądasz?” Kiedy padł koń nie bacząc na okropność widoku i zdarzenia ucięła kawał mięsa aby go ugotować. Prawie się już udało kiedy wybuch poderwał ognisko, gar się przewrócił i wszystko się wylało i wysypało w popiół…

Barbara Piotrowska – Przedstawicielka Rodziny Ravensbruck – opowiedziała o gen. Michale Karaszewicz Tokarzewskim /1893-1964/, lwowiaku, twórcy Służby Zwycięstwa Polski. Aresztowany przez NKWD w 1940 roku zesłany został do łagru koło Archangielska, po wyjściu objął dowództwo 6 Dywizji Piechoty Lwów w Armii Polskiej organizowanej przez gen. Wł. Andersa. Po wojnie osiadł w Londynie. Zmarł w Casablance, ale pochowany został w Londynie. W 1992 roku ekshumowano jego prochy i przeniesiono na Cmentarz Powązkowski w Warszawie – spoczął przy pomniku Gloria Victis.

Ale głównie Pani Barbarze chodziło o przedstawienie 3 dzielnych kobiet – dwóch sióstr generała, a mianowicie Jadwigi Karaszewicz-Tokarzewskiej i Anny Karaszewicz -Tokarzewskiej, a także Elżbiety Wolfowej ps. Nejman.

Pierwsza, Jadwiga, była kurierem krążącym między Warszawą a Lwowem. Aresztowana w lipcu 1945 roku skazana została na 15 lat łagrów na Uralu, zamienione w 1955 roku na lat 10. Zmarła w 1965 roku.

Anna przeszła cały szlak bojowy z armią Generała Andersa, po wojnie pozostała w Anglii i tam zmarła – niestety, kiedy ekshumowano Jej brata i przenoszono Jego prochy do Polski na Jej przeniesienie nie zgodzono się. Walcząc o Polskę została na obczyźnie…

Elżbieta Wolfowa i Jej życie domaga się jeszcze innego, osobnego opisu. Po wojnie skazana na karę śmierci, żyła bez dowodu osobistego, mieszkała gdzieś pod schodami w kamienicy, wszystko co dostawała oddawała biednym…

To są tylko „telegraficzne skróty” dokonań tamtych dziewcząt. Ich wspomnienia opowiadane w sposób tak sugestywny, z taką dokładnością, pełne tylu faktów tragicznych, bolesnych, a jednocześnie mimo wszystko starających się wierzyć w zwycięstwo dobra nad złem powinny być nagrywane, a potem spisane bo jest to najprawdziwsza i najbardziej pouczająca lekcja historii dla obecnego młodego pokolenia aby wiedziało jak było…

Wnioski ze spotkania brzmiały jednogłośnie – należy mówić młodzieży o tamtych dramatycznych wydarzeniach, o walce o Ojczyznę i o honor Polaków, należy dbać o tablice upamiętniające miejsca tych dramatycznych wydarzeń, powinien powstać Pomnik Matki bo to one dźwigały trud codzienności, chroniły, zdobywały pożywienie, dodawały otuchy, a o ich cichym heroizmie prawie się nie mówi…

Takie były dziewczęta z tamtych lat…..

Ewa Radomska

 

Warto także zajrzeć do doskonałej publikacji, Wydawnictwa „Znak” autorstwa Agaty Puścikowskiej „Siostry z powstania”.

Więcej informacji https://www.kobieta50plus.pl/pl/weranda-literacka/siostry-z-powstania

Autorka opisuje w niej nie znane dotąd dramatyczne historie zakonnic biorących udział w powstaniu warszawskim. Dzięki dotarciu do archiwów zgromadzeń zakonnych, nieznanych dokumentów, wspomnień oraz prywatnych dzienników, często wcześniej nie publikowanych, powstaje świetnie udokumentowana, unikatowa książka i zarazem przewodnik po klasztorach powstańczej Warszawy. Opisy życia codziennego w schronach, walki o kawałek chleba i kubek wody dla rannych, dramatyczne – a bardzo często pomijane – losy mieszkańców wysiedlonych z miasta po upadku powstania składają się na opowieść o bohaterstwie, ufności i wierze. I nadziei wbrew wszystkiemu.

Były sanitariuszkami, działały w AK, wspierały powstańców, karmiły ich i ukrywały, leczyły cywilów i żołnierzy, przygarniały tysiące dzieci – sierot wojennych, organizowały modlitwy i duchowo wspierały załamanych ludzi. Do tej pory o zaangażowaniu warszawskich klasztorów mówiło się niewiele, opisanych zostało zaledwie kilka zgromadzeń, a tymczasem skala pomocy niesionej przez zakonnice skrwawionej Warszawie była ogromna i trudno ją przecenić. Książka zawiera portrety bohaterek, kobiet z krwi i kości. Niewątpliwie to również dzięki odwadze, zorganizowaniu, przedsiębiorczości i sprytowi sióstr powstańcy wytrwali aż 63 dni. Gdyby nie ofiarność i nadludzki wysiłek tych, które walczyły, również karmiąc głodnych, piorąc bandaże chorym i otwierając klauzurę przed bezdomnymi, cywilnych ofiar w powstaniu warszawskim byłoby o wiele więcej.

Agata Puścikowska – dziennikarka, felietonistka i reportażystka związana z tygodnikiem „Gość Niedzielny”, Polskim Radiem i telewizją Polsat Rodzina. Autorka wielu książek, m.in. Wojenne siostry, I co my z tego mamy?

„SIOSTRY z powstania. Nieznane historie kobiet walczących o Warszawę”
Agata Puścikowska
Wydawnictwo, Znak 2020
Premiera: 29 lipca 2020 r.